Zupełnie niedawno, za sprawą książki Wojciecha Jagielskiego miałem okazję przenieść się do RPA. To właśnie tam, zabiera nas w swojej najnowszej opowieści zatytułowanej „Wypalanie traw”. Jagielski w swojej pracy opisał ogromną zmianę, jaką w latach 90-tych przeszedł ten kraj. Koniec apartheidu i przejęcie władzy przez czarną większość. Wydawać by się mogło, że zmiana ta nie może nastąpić bez wojny domowej. Tak na szczęście się nie stało. Wszystko odbyło się dość spokojnie, bez krwawego konfliktu. Można by powiedzieć, sukces. Ale czy na pewno? Wojna nie wybuchła, ale nie udało się stworzyć nowego społeczeństwa. Niewiele polepszył się los czarnej biedoty, tylko elita przywódców znacznie powiększyła swój status (zwłaszcza materialny). Na prowincji niewykształceni robotnicy murzyńscy zaczęli się mścić na swoich białych prześladowcach. Zaczęło dochodzić do licznych napadów na białych farmerów. Tortury, gwałty, podpalenia i prawie 4 tysiące ofiar śmiertelnych. Transformacja, której dokonano w RPA, odniosła połowiczny sukces. To zupełnie jak ta, którą dwadzieścia lat temu przeszła Polska. Wiele się udało, ale wiele rzeczy można było zrobić znacznie lepiej, pojawiło się także sporo zaniechań, które w niekorzystny sposób wpływają na nasze życie.
„Wypalanie traw” to kolejna fascynująca opowieść jednego z największych polskich reporterów, który zafascynowany kontynentem afrykańskim, dzieli się z nami tym, w jaki sposób to miejsce odbierał. Polecam, jak zawsze świetnego nie tyle reportera, co pisarza.