Skąd to wiem? Dwa dni temu, podczas spaceru z Megi, po raz pierwszy w tym roku słyszałem śpiew skowronków. Intensywny, donośny i radosny krzyk, wydobywający się z trzech, niepozornych gardeł. Jakby te niewielkie ptaki, chciały ogłosić światu, że właśnie nadeszła wiosna. Bo według specjalisty w dziedzinie ornitologii, dr Andrzeja Kruszewicza, to właśnie pojawienie się skowronków, a nie przyloty bocianów, żurawi, czy dzikich gęsi, definitywnie przesądza o końcu zimy.
Megi wypatruje skowronków
Ten niewielki (waży do 45 g) ptak, jest niezwykłym, niestrudzonym śpiewakiem, którego koncerty będziemy mogli przeżywać do lata. Wystarczy tylko przejść się na najbliższą łąkę, czy pole i na chwilę się skupić, aby usłyszeć rozlegający się nad nimi słowiczy śpiew. Kiedy uważniej się rozejrzymy, to na wysokości 100-200 m dostrzeżemy winowajcę tego zamieszania. Intensywnie machając skrzydłami (10-12 uderzeń na sekundę) przez kilka, kilkanaście minut (rekordzista unosił się tak przez godzinę) samiec skowronka oznajmia światu, że jest królem łąki, po czym robi ze swoich skrzydeł coś w rodzaju spadochronu i delikatnie opada. Po krótkim odpoczynku, ponownie się wznosi, aby nikt nie miał wątpliwości kto tutaj rządzi.
fot. Wikipedia
Dla mnie słowik to oznaka wędrówek po okolicy, lub leniuchowania pośród traw, podczas pięknej pogody, z książką w ręce i chłodnym piwem, wyjętym z plecaka. Bardzo cieszę się z nastania wiosny, bo plany na wędrówki mam ambitne i jeśli uda mi się zrealizować, chociaż ich część, to rok będę mógł uznać za naprawdę udany.