Kiedy podczas wczorajszego spaceru próbowałem wyśledzić żaby hałasujące w mijanym bajorze, nagle z szuwarów wyłonił się łabędź. Dostojne, ale stanowczo, zaczął sunąc w moją stronę udając jednocześnie, że kompletnie nie jest mną zainteresowany. Powoli zbliżył się do mnie, głęboko i stanowczo spojrzał mi w oczy, po czym, bardzo nie śpiesząc się popłynął dalej. Z poprzednich lat pamiętam, że w tych szuwarach, z których się wynurzył, łabędzie mają swoje gniazdo, więc to co mnie spotkało, to nic innego jak patrol pana łabędzia, który miał na celu przyjrzenie się intruzowi, a w razie potrzeby pogonienie go. Potrzeby takiej nie było. Zrobiłem kilka poniższych zdjęć i powoli się oddaliłem






