Wiosna była zawsze okresem kiedy dostawałem ogromnego energetycznego kopa. Słońce, zieleń i ciepło sprawiały, że pękała ograniczająca mnie, zimowa skorupa i rodziło się we mnie mnóstwo pomysłów. Miałem w sobie siłę, nieskończoną moc. Czułem się tak, jakbym mógł się zmierzyć z całym światem. Miałem wrażenie, że jestem niezniszczalny. Ta wiosna jest jednak inna. Kolejne zimne dni i nadmiar negatywnych zdarzeń sprawiły, że nie potrafię wyzwolić się z zimowego letargu. Jestem niemal całkowicie pozbawiony energii. Na nic nie mam ochoty, w nic nie potrafię się zaangażować. Czuję się trochę jak widmo, tak, jakbym śnił, świat wydaje mi się mało rzeczywisty. Chcę się przebudzić, ale nie potrafię, brakuje mi sił, by otworzyć oczy. A kiedy w końcu zrobiło się słonecznie, kompletnie rozłożyło mnie przeziębienie. Tegoroczna wiosna jest wyjątkowo paskudna, jeszcze takiej nie przeżyłem.
Mam jednak nadzieję, że zbliżające się, dość ciepłe dni, pozwolą mi wydostać się z krępującej mnie skorupy, że poczuję w końcu wiosenny przypływ energii.