Od jakiś dwóch tygodni, niemal każdego ranka po przebudzeniu widzę padający deszcz. Później, w ciągu dnia jest różnie. Najczęściej rozpogadza się, czasem tylko pojawiają się jakieś przelotne opady. Przeciętnie w Polsce spada 600 mm deszczu. Mam jednak wrażenie, że w tym roku limit zdążył się już dawno wyczerpać. Po niezbyt ciepłym kwietniu, mamy deszczowy maj. Tylko czasami, spośród chmur przebije się słońce. Ja wiem, deszcz, zwłaszcza o tej porze roku jest bardzo potrzebny roślinom, ale bez przesady, one potrzebują także słońca. Zresztą nie tylko one, ja również nie potrafię normalnie funkcjonować bez słonecznego światła. Chodzę wiecznie zaspany, brak mi energii, kompletnie nic mi się nie chce robić. Straszny jest taki stan zombie. Przeglądanie prognozy pogody stało się obsesją, kilka razy dziennie zaglądam, z nadzieją, że może coś się zmieni. Tam jednak zapowiadają, że najbliższe dni mają być zimne i deszczowe. I jak tu nie zwariować? Jedyną rzeczą, która nie pozwala porwać się przygnębiającej szarości, jest soczysta zieleń liści. Przyroda jakby nie zwracając uwagi na pogodę robi swoje. Kwitnie rzepak, pokazały się bzy, no i przede wszystkim, wszystkie drzewa wypuściły liście. Cóż, trzeba brać przykład z przyrody i bez względu na wszystko, robić swoje. Tylko nie mam pojęcia skąd brać do tego siłę?