Chyba każdy, przynajmniej raz w życiu zamarzył o tym aby zostać superbohaterem. Wskoczyć w seksowne wdzianko, przypiąć pelerynkę (by ładnie powiewała na wietrze), nałożyć maskę i wyruszyć światu na ratunek. Niech drżą przed tajemniczym mścicielem (czyli przed nami) wszelkiej maści złoczyńcy, mafia, bandziory i skorumpowani politycy. W stroju superbohatera możemy niemal wszystko. A gdyby dodać do tego jeszcze jakąś niezwykłą moc? Siła monster tracka, ogień w oczach, szybkość 20 Mb łącza. W ciągu tygodnia zrobiłoby się porządek. Jeszcze tylko jakiś fajny przydomek, taki który łatwo będzie zapadał w pamięci, no i dobrze brzmiał w mediach, których rola sprowadza się do śledzenia niezwykłych wyczynów superbohatera, podziwiania, wychwalania…. Tylko jak znaleźć odpowiednią ksywę? Nie ma już chyba żadnego zwierzęcia, które by nie zostało wykorzystane dla nazwania jakiegoś superbohatera. A może Incognitus? Do takiego imienia nie trzeba będzie szyć jakiegoś specjalnego kostiumu, jedyny niezbędny gadżet to maska. No i to żeby kostium miał wszyte poduszki imitujące doskonałe umięśnienie, by wzbudzać jeszcze większy respekt u przestępców i podziw u płci pięknej. Owe poduszki mają jeszcze tę zaletę, że zawsze mogą nas ochronić przez zbyt mocnym uderzeniem przeciwnika, który przecież nigdy nie gra uczciwie i morze chcieć nas załatwić przy użyciu jakiegoś narzędzia. Incognitus, zjawia się zawsze tam gdzie słabsi potrzebują pomocy, pojawia się dosłownie znikąd i to w ostatniej chwili by ocalić świat przed zderzeniem z asteroidą. Incognitus ratuje lasy deszczowe, uderza w kłusowników polujących na zagrożone wyginięciem gatunki. A w wolnych chwilach udziela pogadanek młodzieży szkolnej. Incognitus, silny, bezkompromisowy i niezwykle skromny. Incognitus – superbohater.
Wszystkich tych, którzy ciekawi są tego, co wydarzyłoby się, gdyby spróbowali wcielić się w rolę superbohatera, zachęcam do lektury komiksu „Kick – Ass”, który doskonale ilustruje konsekwencje takiej decyzji. Leniwym, czyli tym wszystkim, dla których czytanie mogłoby stanowić zbyt duży wysiłek lub po prostu nie przepadają za komiksami, pozostaje film o tym samym tytule. Na szczęście dla nich, film świetnie oddaje klimat rysunkowego oryginału i stanowi kolejną udaną ekranizację komiksu. Komiksy są zresztą świetnym i jak na razie niewyczerpanym źródłem pomysłów dla twórców dziesiątej muzy. Niech czerpią więc z tej studni, ku naszej uciesze.