W zeszłym tygodniu miałem możliwość obejrzeć galę z okazji wręczenia „Paszportów Polityki”. Cenne w tej nagrodzie jest to, że nie jest ona przeznaczona dla starych, sprawdzonych mistrzów, tylko dla tych, którzy na to by się takimi stać mają jeszcze szansę. To ważne wsparcie finansowe, ale także szansa na uznanie.
Sama gala była dość nudna, jak to zazwyczaj bywa z tego rodzaju imprezami. Wszystkie gale wyglądają tak samo, nikt nie ma pomysłu na przełamanie schematu – nominacje – nagroda – przemówienie laureata – żart – nominacje… Gala prowadzona była przez Grażynę Torbicką, bo wszyscy dobrze o tym wiedzą, że nie ma udanej gali, bez pani Torbickiej. I tylko sami wyróżnieni, sprawili, że w uroczystości tej było coś więcej. Wyluzowani, zupełnie nie uroczyści, dzięki nim znikało zadęcie, zadufanie i sztuczność towarzyszące tego rodzaju imprezom. Do najciekawszych osobowości, spośród wyróżnionych zaliczyć trzeba Wojciecha Bąkowskiego, który otrzymał nagrodę w dziedzinie sztuk wizualnych „(…) za sztukę będącą oryginalnym połączeniem brutalności i liryzmu. Za nadanie nowego, ciekawego sensu pojęciu artysta multimedialny”. Jak sam powiedział (cytat nie jest dokładny) – to najfajniejsza z nagród, zadzwonili do niego by przyjechał do Warszawy, przyjechał, dali mu nagrodę i nie musiał nawet głowić się nad żadną specjalną pracą na tę okazję. Bąkowski to artysta multimedialny, autor słuchowisk i filmów i do tego jeszcze muzyk. Artysta „rozkroczony” (określenie samego Bąkowskiego), który dobrze czuje się we wszystkich dziedzinach sztuki, których się chwyta. Poniżej kilka próbek muzycznych dokonań artysty (jest alternatywnie, surowo, a nawet mrocznie i dosyć ciężko strawne).
Na uwagę zasługuje również Maci Moretti (muzyka popularna), wyróżniony „za muzyczną osobowość, bezbłędne wyczuwanie konwencji i niebywałą energię na koncertach. Za owocne wysiłki w popularyzowaniu muzycznej alternatywy.” Multiinstrumentalista, który babrząc się w popie, dokonuje swoistej wiwisekcji, wydobywając z muzyki popularnej to, co wartościowe. Ale po co słowa, tego trzeba posłuchać
Wspomnieć jeszcze muszę o Ignacym Karpowiczu wyróżnionym w działce literatura, który zapytany, dlaczego zaprzestał swoich podróży, odpowiedział, że po cóż wyjeżdżać do Etiopii, skoro właściwie to samo przeżyje w swojej pod białostockiej wsi.
Zaletą całej gali było także to, że była ona stosunkowo krótka, przynajmniej ta część oficjalna, bezpośrednio pokazywana w telewizji. Kategorii, w których przyznawane są nagrody jest tylko siedem, nie było też żadnych występów pomiędzy ich wręczanie, a sami nagrodzeni, przemawiali bardzo krótko, tak że całość zamknęła się w jednej godzinie. Co później się działo, trudno jest mi powiedzieć i szczerze mówiąc niewiele mnie to interesuje. Cieszy mnie natomiast to, że jest przynajmniej jedna nagroda, która promuje młodych (dość młodych), niezależnych, oryginalnych twórców. Sztuka w tym kraju nie należy do najważniejszych dziedzin życia. Polacy lubią tylko to co już wcześniej słyszeli (lub widzieli), więc może dzięki Paszportom zapoznają się z kilkoma kolejnymi nazwiskami, poszerzając nieco swój wąski horyzont. Z lekką niecierpliwością czekam na przyszłoroczne Paszporty Polityki, bo w sztuce dzieje się naprawdę wiele, ale żeby móc się z tym zapoznać trzeba poświęcić nieco czasu na poszukiwania. A to często zniechęca.