Maj to chyba najpiękniejszy okres w roku. Eksplozja kolorów, dźwięków i zapachów. Wczorajszego, podczas wieczornego spaceru z Megi, oszołomił mnie intensywny zapach kwitnącego bzu (który tak naprawdę nazywa się lilak, ale przecież błędne nazewnictwo nie wpływa na urok tej rośliny). Jej słodkawa, hipnotyzująca woń, w połączeniu z delikatnym ciepłym wiatrem i rozgwieżdżonym niebem, sprawiły, że szara codzienność, gdzieś zniknęła. Świat zrobił się piękny, jakiś nierzeczywisty. Serducho mocniej zabiło, a krążące po moim ciele endorfiny, sprawiły, że zaczęła rozpierać mnie euforia. Ten wieczorny spacer, stanowił bardzo przyjemne zakończenie dnia.