Kilka dni temu stało się coś strasznego, skończyłem grę Wiedźmin 3: Dziki Gon. Zajęło mi to przeszło 100 godzin, które były prawdziwą przygodą. Cała seria gier o wiedźminie Geralcie, stworzonych przez CD Project, to prawdziwe arcydzieło. Ich autorom udało się wykreować coś niepowtarzalnego. W trzeciej odsłonie cyklu, podobało mi się niemal wszystko. Ogromną zaletą gry jest z pewnością wciągająca fabuła, która jest doskonałym rozwinięciem prozy Sapkowskiego. W sumie wyszło im ciekawiej niż Sapkowi z wydana dwa lata temu sequelową powieścią. W Dzikim Gonie, urealniono świat, w którym się poruszamy. Niektóre miejsca (lasy czy góry) są na tyle znajome, że chwilami mam wrażenie, że akcja Wiedźmina rozgrywa się w mojej rzeczywistości. Teraz, wędrując po pobliskich lasach, czy polach, będę bał się, że zza krzaka wyskoczy na mnie ghul, wywerna czy też inna pokraka, a ja przecież nie nosze ze sobą srebrnego miecza. Tego właśnie brakowało mi w poprzedniej części, gdzie świat stał się bardziej fantastyczny, jakby to była kolejna odsłona D & D. Ogromną zaleta gry były niebanalne dialogi, które są bardzo istotne dla fabuły. Szkoda tylko, że znacznie ustępują, pod względem inteligencji i humory, tym z pierwszej części. Gry z serii Wiedźmin, to nie zabawa w stylu „idź, zabij potwora i wróć po nagrodę”, to raczej rodzaj interaktywnego filmu, w którym to widz/gracz, w wielu momentach decyduje o przebiegu akcji. I to kolejna wielka zaleta gry. W wielu miejscach musimy dokonywać wyborów, które wpływają na los spotkanych przez nas bohaterów. Gra ma trzy możliwe zakończenia.
Świetnym pomysłem była decyzja o otwartym świecie. To nic, że nie od razu możemy wykonać wszystkie zadania. Czystą przyjemnością jest siąść na konia i pogalopować przed siebie, podziwiając zmieniający się krajobraz. Z otwartym światem mieliśmy do czynienia grając w Skyrim, ale tamten świat był mniej zróżnicowany (zima, zima, zima…).
Rzeczą, która mnie zachwyciła (podobnie jak we wcześniejszych grach z serii), to oprawa muzyczna. Doskonale uzupełnia ona słowiański klimat gry, a co najważniejsze, nie denerwuje. Już kilkakrotnie zdarzyło mi się słuchać ścieżki dźwiękowej, jako normalnej albumu.
Pomimo tak dużej ilości godzin spędzonych grając Dziki Gon, czuję pewien niedosyt. Jednak nawet kolejnych 100 godzin, jeśli byłoby na tym samym poziomie, nie mogłoby mnie zaspokoić. Świadomość, że to już ostatnie spotkanie z wiedźminem Geraltem, sprawiła, że zamiast radości z ukończonej gry, czuję żal. Chociaż z drugiej strony lepiej czuć niedosyt, niż gorycz rozczarowania.
Ostatnio pojawiła się informacja, że Dziki Gon to zamknięcie przygód Geralta z Rivii, ale to wcale nie oznacza pożegnania ze światem wymyślonym przez Sapkowskiego.