W ostatnim czasie udało mi się nadrobić kilka serialowych zaległości z 2019 r. Te trzy dzieła mogę z pełną odpowiedzialnością polecić każdemu, kto próbuje jakoś przetrwać czas kwarantanny.
Legion – sezon 3
Jeśli ktoś nie widział poprzednich sezonów Legionu, to koniecznie musi po nie sięgnąć. Oglądając ten serial miałem wrażenie, że ktoś powyciągał z głowy najgłębiej schowane szaleństwa i strachy. Legion jest jak sen czy halucynacja, ale jednocześnie jest bardzo rzeczywisty. Wyciąga na wierzch nasze lęki i wali nas nimi po twarzy. A wizualnie to prawdziwe arcydzieło. I co z tego, że to co widzimy jest niespójne, pokręcone i dziwne. Ten surrealizm strasznie mocno wciąga i na długo pozostaje w głowie. No i tak na koniec myśl, która pozostała mi po seansie. Co tam ratowanie świata, najważniejsze kochać i być kochanym. Jak już wszyscy się to zapewni, nie będzie trzeba nikogo ratować
Watchmen
Watchmen to kolejny niezwykły serial, który swoje korzenie ma w komiksie. Stanowi on twórcze rozwinięcie pomysłu Alana Moore’a. Niewiele ma wspólnego z komiksowym oryginałem, ale jest równie ciekawy. Watchmen to antyutopijna wizja Damona Lindelofa, jednak patrząc na ilość agresji i nienawiści wokół, staje się ona coraz bardziej realna. Serial ten stanowi bardzo ciekawe widowisko pod względem fabuły, realizacji, jak i samych postaci. Bardzo polecam.
Good Omens
Nie znam książkowego pierwowzoru, jednak nazwiska Gaiman, Pratchett są gwarantami niebanalnej, inteligentnej fabuły pełnej nieprzeciętnego humoru. No ale nie może być inaczej, kiedy anioł z diabłem łączą siły, aby ratować świat przed zagładą. Po tysiącach lat na Ziemi nauczyli się smakować życie i nie mogą dopuścić do tego, aby im ktoś to odebrał. A w serialu dostajemy jeszcze niesamowite kreacje aktorskie Davida Tennant’ego i Michaela Sheena. Good Omens jedno z tych nielicznych widowisk, w których nie ma ani jednego zbędnego elementu i nie da się do niczego przyczepić. Ten serial to czysta, niczym nie zakłócona przyjemność.