
Michał Rusinek, Zero zahamowań
Zero zahamowań to niewielka książka (192 str.), która pomimo swoich skromnych rozmiarów dostarcza ogromną dawkę humoru. Literaturoznawca i wykładowca UJ oraz były asystent Wisławy Szymborskiej, podczas pandemii zaczął analizować teksty popularnych piosenek. Zaskakujące jest to do czego doprowadzić może analiza tekstów utworów disco polo, polskiego rapu czy metalu, kiedy bierze się za to fachowiec. Myślę, że sami twórcy dotąd nie wiedzieli o czym śpiewają i jak najszybciej powinni sięgnąć po książkę pana profesora Rusinka. Niestety, nie chcąc odbierać przyjemności lektury nie mogę przytoczyć żadnego przykładu. Dzięki panu Rusinkowi zupełnie inaczej patrzę na każdy tekst pisany (słuchany), doszukując się nowych, tych prawdziwych znaczeń. Szczególnie polecam Zero zahamowań w wersji audiobooka, gdzie to sam autor czyta swoją książkę.

Olga Tokarczuk, Czuły narrator
Wciąż nie rozumem nienawiści narodowców do pani Olgi. Po części może ich tłumaczyć zazdrość, wynikająca z tego, że w przeciwieństwie do nich i uwielbianych przez nich pisarzy, o których nikt poza nimi nigdy nie słyszał, Olga Tokarczuk osiągnęła niekwestionowany sukces międzynarodowy, czego wyrazem jest Booker i Nobel. Ale jakby głębiej się nad tym zastanowić, to ta ich zawziętość wynika najprawdopodobniej z kompleksów, ponieważ w przeciwieństwie do nich, pani Olga posługuje się nie tylko poprawną, ale przede wszystkim naprawdę piękną polszczyzną. Jaj książki czyta się nawet nie tyle dla fabuły i myśli, w nich zawartych, co dla pięknego języka. Języka, którym ta łysa banda troglodytów nigdy nie będzie w stanie się posługiwać. W ich ciasnych, ograniczonych umysłach, nawet nie mieści się pojęcie kultury narodowej. Jeśli jakiś cudem kiedykolwiek słyszeli o Reju, Kochanowskim, Mickiewiczu, Reymoncie, Żeromskim czy Miłoszu i Szymborskiej, to raczej nigdy się w nich nie wczytywali. A to tylko garstka tych, którzy próbowali swoim talentem sięgnąć do naszej duszy narodowej. A może owi panowie, zamiast biegać podczas świąt narodowych z racami w wyprodukowanych w Chinach koszulkach z białym orłem czy nielegalnie przez nich używaną kotwicą Polski Walczącej, powinni udać się do Muzeum Narodowego by zmierzyć się z najważniejszymi dziełami polskiej kultury wizualnej. Ale do tego trzeb mieć „jaja”. Łatwiej jest wypić wódę, napierdalać się z policją i rzucać petardami w budynki. To się nazywa siła, odwaga i patriotyzm.
No może jednak dosyć wynurzeń na temat idionarodowców. Przejdźmy jednak do niedawno wydanej książki Olgi Tokarczuk Czuły narrator. To nie tylko prawdziwa uczta językowa, dzięki której możemy zachłannie smakować przepiękną polszczyznę. To przede wszystkim opowieść o tym czym jest literatura. Pani Olga opowiada o swoich pierwszych spotkaniach z książkami i o tym jak czytane książki na nią wpłynęły. Sporo jest też tutaj o samym warsztacie noblistki oraz jej rozważań nad rolą narratora. Sam tytuł skojarzył mi się z jedna z najważniejszych książek Hrabala (Czuły barbarzyńca). Jednak zamiast artysty performera, który odnajduje sztukę w każdym ludzkim geście, mamy pisarkę, która pokazuje, że sztuka może istnieć w każdym zdaniu. Czuły narrator to przede wszystkim wspaniała przygoda literacka i co warto zaznaczyć, w moim przypadku rzadki w ostatnim czasie przypadek, kiedy zamiast wersji cyfrowej, pokusiłem się o zakup jej papierowego wydania.

👍
PolubieniePolubienie