Postanowiłem dziś powrócić do mojego listopadowego zwyczaju, czyli niedzielnych, porannych wędrówek. Wstałem więc skoro świt i ruszyłem do lasu. Było zimno, głównie z powodu silnego, mroźnego wiatru, ale bardzo przyjemnie. Tylko ja, psina i las. Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać ten zwyczaj, nie ma nic bardziej budującego jak dwie, trzy godziny spaceru.
Poranek w lesie
