Krótko o… książkach cz. 38

Rafał Księżyk, Dzika rzecz. Polska muzyka i transformacja 1989-1993

Ostatnio wpadła mi w ręce niezwykła książka poświęcona polskiej muzyce rockowej w okresie transformacji ustrojowej. To był niesamowity czas, kiedy muzyką pop w kraju nad Wisłą, był rok alternatywny. Władze przestały już narzucać to czego należy słuchać, a rynek komercyjny nie zdążył się jeszcze rozwinąć na tyle by móc kreować przynoszące zyski trendy. Dzika rzecz to nie tylko opowieść o muzyce, ale także o pierwszych klubach z muzyką na żywo, pierwszych teledyskach, łączeniu muzyki z kulturą i sztuką alternatywną, o performerach tamtego okresu, szturmie alternatywy na media, o powstawaniu sceny rave, mniejszych i większych imprezach tego okresu, wpływie narkotyków na scenę muzyczną, a przede wszystkim przypomnienie kilku najważniejszych płyt polskiego rocka, które mogły powstać dzięki panującej wówczas niesamowitej atmosferze. To było coś na tyle niezwykłego, że nie ma szans na to, żeby mogło się ponownie wydarzyć. Nieskrępowana wolność twórcza połączona z niesamowitą energią i kreatywnością, które do tej pory były tłumione. To jest książka, której nie da się czytać bez włączonego komputera, dzięki czemu można poszukać w sieci klipów czy fragmentów koncertów. Dzięki niej odkryłem kilka nowych rzeczy i wróciłem do płyt, których dawno już nie słuchałem. Z przyjemnością odświeżyłem sobie pochodzące z tamtego czasu nagrania Izraela, Brygady Kryzys, Apteki, Kinskyego, Houka, Miłości, Post Regimentu.

Każdy kolejny rozdział Dzikiej rzeczy powinien stać się w osobną książką, aby móc wgłębić się w opisywane tam zjawiska, które miały miejsce na przełomie lat 80-tych i 90-tych XX wieku. Rafał Księżyk rozbudził nią tylko moją ciekawość, którą ciężko będzie teraz zaspokoić. Niestety urodziłem się nieco zbyt późno by móc uczestniczyć w tym co się wówczas działo, ale udało mi się załapać na końcówkę tego niesamowitego trendu. Muzyka, która wówczas powstawała stała się bardzo ważną częścią mojej tożsamości.

A tak na koniec kilka powstałych wówczas teledysków ojca polskiego video klipu Yacha Paszkiewicza, który zrealizował ich około 500. Może nieco prymitywne, ale jakże kreatywne zważywszy na ówczesne, ograniczenia techniczne:

2 Comments

  1. Lubię słuchać dawnych płyt, także z powodu ciekawych brzmień głosów, współcześnie technika niedostatki tuszuje, ale i tak słychać, że piosenkarz nie ma muzycznego talentu, więc jakim prawem okupuje scenę, nie wiadomo.
    Serdeczności zasyłam

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s