Dzisiejszy poranek był słoneczny, ale także dosyć zimny. I chociaż termometr wskazywał -8°C, to nic nie mogło mnie powstrzymać przed wizytą w lesie. W końcu ostatnie dwie niedziele były mgliste i widoczność ograniczała się do czubka własnego nosa, więc przyjemności ze spacerowania w takich warunkach nie było żadnej. Dziś to zupełnie co innego. Wystarczyło się odpowiednio ubrać, co nie do końca mi się udało, aby móc poobcować z pozbawionym ludzi lasem. Cisza, spokój, zakłócane tylko przez sikorki. Czasem odezwie się jakaś sójka a gdzieś z wysokości dojdzie stukanie dzięcioła. Po tych dwóch godzinach, ja i Megi wróciliśmy do domu nieco zmarznięci, ale za to pełni pozytywnej energii. Kiedy o tej porze roku dominuje głównie szarzyzna, a półmrok sprawia, że przez cały czas odnosi się wrażenie, że to już wieczór, taki dzień jak dzisiejszy, może i zimny, ale za to słoneczny, stanowi prawdziwy skarb i należy jak najlepiej wykorzystać każdą możliwą chwilę, żeby łatwiej było przetrwać jesienno zimową szarość. A w lesie sporo jest jeszcze kolorów. Te wszystkie żółcie, pomarańcze i brązy. Wiele roślin wciąż pozostaje zielonych, ale dla nich to akurat złe warunki, może to wpłynąć na ich słabszą formę w przyszłym roku. A jeśli szukać zalet niskich temperatur, to warto zaznaczyć to, że dzięki temu, że przymroziło, można wejść w miejsca, które zazwyczaj są pełne błota bez obawy, że psina w nim ugrzęźnie. Dobra, kończę na dziś, bo Megi domaga się kolejnego spaceru, a że wciąż jest słonecznie, z przyjemnością wyjdę z nią z domu.




















Potwierdzam pięknie u Ciebie przymroziło, zdjęcia wspaniale oddają urok szronu i tych zimowych ubranek roślin.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubienie