Wczoraj moje samopoczucie było co najwyżej średnie. Dlatego postanowiłem, że niedziela będzie dniem totalnego lenistwa. Nigdzie nie jadę, pośpię, ogólnie nie ruszam się z domu. Plany planami, ale kiedy obudziłem się dziś po siódmej rano i zobaczyłem jak na zewnątrz jest słonecznie, w ciągu kilku minut spakowałem się i ruszyłem na kolejną rowerową wyprawę. Oj warto było. Śpiew ptaków, fantastyczne zapachy i niesamowite kolory. A do tego jeszcze, spotkane po drodze te wszystkie sarny, łabędzie, bociany i inne dzięcioły. Po prawie trzech godzinach jazdy wróciłem do domu zmęczony i jednocześnie naładowany pozytywną energią. Cóż, warto było ruszyć w drogę.





















