Science fiction w kinie to nie tylko prosta, bezmyślna rozrywka w stylu „Transformersów”. Science fiction to również, albo nawet przede wszystkim, sposób na zadanie sobie ważnych pytań dotyczących rozwoju naszej cywilizacji. Poprzez science fiction, można również opowiadać o najważniejszych, problemach współczesności, o których w sposób bezpośredni trudno jest nam mówić. Tak było w przeszłości i jak się okazuje, tak jest i dziś. I oby tak było w przyszłości. Dowodem, że można tworzyć ambitne kino science fiction , jest film „Dystrykt 9”. Na ziemię, w pobliże Johannesburga przybywają kosmici. Ludzie wyznaczają im specjalną dzielnicę, która wkrótce zaczyna przypominać slamsy, dokładnie takie, jakie dziś możemy znaleźć w pobliżu wielkich miast Afryki czy Ameryki Łacińskiej. Ludzie nie rozumieją obcych, brzydzą się ich wyglądu, eksperymentują na nich, chcą zdobyć broń, którą tamci dysponują. Najbardziej przerażający w tym filmie jest realizm. Całość została zrealizowana w konwencji paradokumentu. Są wywiady ze świadkami opisywanych wydarzeń, reporterska kamera wkracza do dzielnicy obcych wraz z oddziałami, które mają za zadanie dokonać przesiedlenia obcych. Zdjęcie przypominają te, które znamy z Iraku, czy Afganistanu, kiedy to Amerykańscy żołnierze przeszukują chaty tamtejszej biedoty w poszukiwaniu terrorystów i broni. Realizm jest wręcz porażający. Myślę, że tak właśnie wyglądałoby spotkanie z pozaziemską cywilizacją, gdyby ta okazała swoją słabość. Dokładnie w taki sam sposób traktujemy przedstawicieli własnego gatunku, więc nie mielibyśmy żadnych oporów w stosunku do obcych.
Inteligentne science fiction
