Ostatnich kilka dni spędziłem w Krakowie. Była to podróż służbowa – wycieczka szkolna z moimi dzieciakami. Z tego typu wyprawami zawsze związane jest zwiedzanie muzeów. Dla mnie było to dość męczące, a co dopiero ma powiedzieć osiemnastolatek, który wychował się na mediach elektronicznych.
NUDA, NUDA i jeszcze raz NUDA!!!
Zakurzone eksponaty w brudnych gablotach. Oderwane fragmenty dawnej rzeczywistości, pozbawione jakiegokolwiek kontekstu. Tu grecka waza, obok fragment rzymskiej rzeźby, a nieco dalej mumia kota. Brakuje jednak opowieści. To tylko leżące zupełnie bez sensu przedmioty. A spróbuj tylko podejść zbyt blisko, zaraz osoba pilnująca danej sali zrobi ci awanturę. Trochę współczuję tym paniom. Wykonują jedno z najnudniejszych zajęć na ziemi. Muszą przez cały dzień sterczeć w sali wystawowej i pilnować zgromadzonych tam dóbr. Chyba bym oszalał. Ciekawe czy istnieje jakaś rotacja sal, bo stać ciągle w jednej, przez kolejnych 20 – 30 lat, byłoby prawdziwą torturą. Czy jedynym celem istnienia muzeów jest przechowywanie starych rzeczy? To po co w ogóle je wystawiać? Można by je załadować do skrzynek, a wówczas wszystko zmieściłoby się w jednym miejscu. Pozostałe budynki, które znajdują się najczęściej w najatrakcyjniejszych częściach miasta można by było sprzedać ze sporym zyskiem. I tylko Muzeum Powstania Warszawskiego odstaje o całe lata świetlne od innych polskich muzeów. Tam każdy przedmiot ma nam coś do powiedzenia. Zaangażowanie przewodników, sprawia, że możemy wczuć się w dramat powstańców. Nic dziwnego, że rezerwacji do tego muzeum trzeba dokonywać na kilka miesięcy do przodu. Pozostałe będą świecić pustkami, czekając, aż jakiś nauczyciel przyprowadzi kolejną znudzoną grupę uczniów, która już po kilku godzinach, nie będzie mogła sobie przypomnieć, co takiego zwiedzała.