Operowe dziewictwo

W ostatni czwartek po raz pierwszy w życiu miałem okazję być na przedstawieniu operowym. Swoją „niewinność” straciłem w Operze Wrocławskiej, która wystawiła „Wesele Figara” Mozarta. Chociaż bardzo cenię sobie muzykę klasyczną, jakoś do tej pory nie potrafiłem przekonać się do tego rodzaju przedstawienia. Obraz wydzierającej się „grubej baby” całkowicie mnie do tego zniechęcał. Kiedy jednak ostatnio pojawiła się okazja, by wziąć udział w operowym spektaklu, nie wahałem się ani chwili i postanowiłem z niej skorzystać. W końcu dobrze jest w życiu spróbować wielu rzeczy. I nie żałuję tej decyzji. Sama sztuka dość zabawna, jakie to szczęście, że były napisy, dzięki temu dokładnie było wiadomo o co chodzi. A dzieło to ,jest nie tylko piękne muzycznie, ale także zabawne i nieco frywolne. A to co z głosem wyprawiali artyści, zwłaszcza kobiety, w kolejnych ariach, przechodzi moje pojmowanie śpiewu. To niesamowite, wspaniałe, cudowne, mistyczne. To nie było żadne wydzieranie się, czy też pisk. To były wyżyny możliwości ludzkiego śpiewu. Aż ciarki przechodziły, a dla mnie to znak, że czyjś śpiew, czy też muzyka, trafiła mnie, zawładnęła mną.

 


Fanem opery może nie zostanę, ale myślę, że nie był to mój ostatni raz. Wspomnieć jeszcze muszę o ciekawych, dość nowoczesnych dekoracjach. No i nie można zapomnieć o samym gmachu Opery Wrocławskiej, który kilka lat temu przeszedł gruntowną modernizację. Jej efekt robi ogromne wrażenie, dzięki czemu samo przebywanie w nim już wprowadza nas w wyjątkowy klimat.

A na koniec uwertura z „Wesela Figara”, która powinna byc na początku, ale u mnie już tak często bywa, że wiele rzeczy jet na opak




Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s