W starym kinie

Ostatnio w poszukiwaniu ciekawych filmów zacząłem sięgać do archiwów dziewiątej muzy. Niektóre filmy ciężko się dziś ogląda. Inaczej wówczas była prowadzona akcja, dzisiejsze media przyzwyczaiły nas do znacznie większej dynamiki, bywają one również bardzo naiwne. Czasami jednak znajdzie się jakąś perełkę, dzieło ponadczasowe, genialne zarówno w sposobie realizacji jak i w treści. Takim filmem jest z pewnością „Dr Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę” z 1964 r., w reżyserii Stanleya Kubricka, jedyna komedia w dorobku tego wybitnego twórcy.

Kubrick wyszydza, ośmiesz i parodiuje ówczesne elity polityczne dwóch rywalizujących ze sobą mocarstw. I chociaż zimna wojna dawno już się zakończyła, to myślę, że świat, a zwłaszcza politycy i wojskowi niewiele się zmienili. Wystarczyłoby tylko zmienić bohaterów, czyli z jednej strony nadal mamy Stany Zjednoczony, a po przeciwnej stronie Iran albo Koreę Północną. Niech znajdzie się jeden, zbyt wysoko postawiony szaleniec, który w swoim chorym umyśle ułoży sobie plan, zakończenia problemu, z którym nie radzą sobie dyplomaci. Po co czekać, można przecież wykorzystać potencjał, którym się dysponuje i raz na zawsze pozbyć się wroga. A że zginie kilka czy kilkanaście milionów ludzi, no cóż to tylko świecące punkciki na wojennej mapie. To, że do tej pory nie znalazł się żaden kowboj, który jak dobry szeryf z westernu chciałby w końcu zakończyć drażliwą sprawę tzw. państw zbójeckich, to chyba prawdziwy cud, w końcu w armii megalomanów nie brakuje. „Dr. Strangelove” to chyba najlepsza satyra antywojenna jaką widziałem. Kubrick pokazał ludzi, którzy odpowiadają za losy świata jako nierozgarniętych, nieodpowiedzialnych i niekompetentnych idiotów. Od razu odechciewa się śmiać, kiedy pomyśli się o tym, że ci prawdziwi, nie są wiele lepsi. Nie byłoby jednak tego filmu, gdyby zabrakło w nim genialnego Petera Sellersa, który wcielił się tutaj w trzy postacie, brytyjskiego oficera, który jako pierwszy orientuje się w spisku swojego przełożonego, amerykańskiego prezydenta, który po kumpelsku informuje sowietów o ataku nuklearnym i tytułowego Dr. Strangelove, nazistowskiego naukowca, który służy teraz nowym panom. Każda z tych postaci zagrana zupełnie inaczej, po mistrzowsku. W każdej z tych ról jest na 100% przekonywujący. Nie potrafiłbym wskazać współczesnego aktora, który mógłby przynajmniej zbliżyć się do wielkości i perfekcji Sellersa.




Miejmy nadzieję, że wizja Kubricka nigdy się nie urzeczywistni. Może dobrze, że nie mamy pojęcia o tym co dzieje się w gabinetach rządzących, chociaż z drugiej strony często mam ochotę wyważyć te zamknięte drzwi i rozpędzić towarzystwo. Ale to już zupełnie inna opowieść…

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s