Filmy, które nigdy nie powinny powstać

Istnieje taka kategoria filmów po obejrzeniu, których w głowie pozostaje pustka, z której wyłania się jedno pytanie „po co ktoś to w ogóle stworzył?”. Myślę, że „filmy które nie powinny nigdy powstać”, to osobny gatunek, który co mnie bardzo dziwi, funkcjonuje w głównym, kinowym nurcie kinematografii. Czasami zdarza się, że filmy tzw. klasy B, są ciekawsze i bardziej sensowne, od Hollywoodzkich superprodukcji. Mam zresztą spory sentyment do filmów klasy B. Przypominają mi się czasy VHS-ów, kiedy to głównie tego typu filmy połykało się z zachłannością głodującego. Prosta rozrywka, gdzie od razu wiadomo, kto jest zły, a kto dobry. Niewielki budżet tych dziełek, sprawia, że twórcy muszą często szukać bardzo prostych rozwiązań, czasami nawet z powodzeniem. Zdarzają się jednak filmy, ze sporym budżetem, których nie da się oglądać.

W ostatnim czasie miałem nieprzyjemność obejrzenia kilku filmów z niechlubnej kategorii „filmów, które nigdy nie powinny powstać”. Pierwszym, był film „Predators”, kolejna już odsłona filmów, których bohaterami są przedstawicieli pozaziemskiej rasy wojowników. Tym razem akcja toczy się nie na Ziemi, ale na obcej planecie, która jednak, jest łudząco do naszej podobna. Tam obcy umieścili ziemskich zabójców (komandosów, żołnierzy, przestępców), urządzając na nich polowania. To miał być chyba powrót, do pierwszego „Predatora”, stąd dżungla, w której odbywa się zabawa. Jednak jak wszystkie poprzednie, tak samo i ta była całkowicie nieudana. To świetny przykład na to, jak próbuje się wycisnąć kasę z sukcesu, który miał miejsce przeszło 20 lat wcześniej. Dzisiejsze kino jest do bólu powtarzalne, jeśli nie tworzy się kolejnych części filmu, który okazał się zyskowny, to przynajmniej pisze się scenariusze według wciąż tych samych schematów. W myśl tezy, widz jest tępy i lubi tylko te rzeczy, które już zna (z którymi się już wcześniej oswoił). Stąd zamiast poszukiwań mamy całe mnóstwo nieudanych klonów. Takim filmem jest właśnie „Predators”, oparty na starym schemacie, nieciekawy, po prostu nudny.

Kolejnym filmem z kategorii „filmów, które nigdy nie powinny powstać”, jest „Ostatni władca wiatru”. Film stworzony przez M. Night Shyamalana, autora „Szóstego zmysłu”. Na tym filmie jednak skończyły się genialne pomysły tego reżysera, a wszystkie kolejne jego filmy („Niezniszczalny”, „Znaki”, „Osada”) okazały się kiepskie. Chociaż oparte na ciekawych pomysłach, to czegoś jednak w nich zabrakło. W przypadku Władcy Wiatru jest dokładnie tak samo. To ekranizacja kreskówki i film przeznaczony dla dzieciaków, ale myślę, że i im, wydał się nieudany. Potencjał był duży, interesująca historia, rozbudowany, całkiem fascynujący świat, w którym toczą się wydarzenia, a spory budżet pozwolił na niezłe efekty specjalne. To wszystko jednak zostało zmarnowane. W filmie brakuje przede wszystkim fabuły. Miałem wrażenie, że został on ulepiony z luźno połączonych ze sobą sekwencji. A do tego jeszcze drewniana gra dzieciaków występujących w tym filmie, tak jakby na planie zabrakło reżysera, który próbowałby cokolwiek z nich wycisnąć. Film nie kończy opowiadanej historii, więc w zamierzeniu twórców, ma powstać kontynuacja, lepiej by jednak było, gdyby nigdy do tego nie doszło.

Trzeci film, to prawdziwa perełka filmowego blamażu. Hollywoodzcy twórcy, w poszukiwaniu inspiracji, coraz częściej sięgają po komiksy. Właściwie nie ma się co im dziwić, komiksy są gotowymi scenariuszami, z dokładnie rozrysowaną każdą sceną, no i są prawdziwą, niewyczerpalną kopalnią, oryginalnych pomysłów. Ekranizacją komiksu jest film „Jonah Hex”. I chyba to wszystko, co o tym filmie można powiedzieć. Nie wiem w jakim celu on powstał, bo wątpię by zwróciły się poniesione koszty. Komiksu nie czytałem, więc nie wiem czy całkowita klapa tego filmu wynika ze zgniłego fundamentu. Film jednak całkowicie zniechęcił mnie do sięgnięcia po komiksowy pierwowzór i na pewno tego nie zrobię. W ekranizacjach komiksów, nawet jeśli nie udało się wypocić z pierwotnej wersji jakiejś sensownej fabuły, chociaż jest to bardzo trudne i świadczyć może tylko o braku podstawowych umiejętności scenarzystów, zawsze jeszcze istniały jakieś ciekawe rozwiązania techniczne, co przynajmniej sprawia, że dla samych efektów specjalnych, film taki się ogląda. W „Jonah Hex” nie ma nawet tego.

Zastanawiające jest, jak to możliwe, że takie nieudane filmy w ogóle powstają. Przecież ktoś wykłada na nie kasę, i to nie małą (Władca Wiatrów kosztował 150 milionów dolarów), więc chyba jest pewny zysku. A zamiast kasowego sukcesu, mamy dziełka, nie tylko pozbawione jakiejkolwiek głębi, ale po prostu nudne. Filmy niedopracowane pod względem fabuły, które nie tylko do kina nie przyciągają, a wręcz od niego odpychają. Miejmy nadzieję, że takich filmów będzie jak najmniej. Dobrze by było, gdyby powstawało jak najwięcej dzieł ambitnych, ale gdy takich brak, to przynajmniej chciałbym aby dziesiąta muza stanowiła dobrą rozrywkę.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s