To były naprawdę udane święta. Pierwsze, które spędziliśmy we własnym mieszkaniu. Pierwsze, które wyglądały dokładnie tak jak tego chcieliśmy. Była uroczysta wieczerza wigilijna, było małe obżarstwo, znalazło się miejsce na lenistwo. Było mnóstwo śmiechu i dobrej zabawy. A wszystko to było możliwe dzięki mojej żonce, która bardzo starała się zaprowadzić prawdziwe świąteczny nastrój i w stu procentach jej się to udało. Basiu bardzo dziękuję ci za te trzy magiczne dni! Oby każde kolejne były przynajmniej tak dobre.
Mam nadzieję, że święta te były zapowiedzią naprawdę dobrego roku, bo mijający powoli 2010, był dla nas bardzo ciężki.