W ostatnim czasie rozpisałem się na temat filmów, więc dzisiaj dla odmiany przynajmniej kilka słów o książce. „Dziecię boże” Cormaca McCarthy’ego to książka przerażająca. Niech tylko nikt nie pomyśli sobie, że to horror czy też thriller. Bohaterem tej niezbyt długiej książeczki jest Lester Ballard, niedojrzały emocjonalnie wykolejeniec, żyjący na obrzeżach społeczeństwa. Człowiek bardzo prymitywny, jakby niedorozwinięty. Ballard nie zna norm moralnych. Zasady współżycia społecznego są mu zupełnie obce i nie ma ochoty się z nimi zapoznawać. Ballard popełnia czyny straszne i odrażające, ale robi to bezmyślni, instynktownie. Po prostu, taka jest jego natura. On nie potrafi żyć w inny sposób. Jednak to nie jego zachowanie jest najbardziej przerażające. To sposób w jaki jego historia została opisana. Zbrodnie te McCarthy opisuje pięknym literackim językiem. W taki sam sposób pisarze dziewiętnastowieczny zachwycali się pięknem i doskonałością przyrody. Lester Ballard jest dziecięciem bożym, stworzonym na obraz i podobieństwo boga. Przynajmniej tak sugeruje nam tytułem, autor książki. Aż strach pomyśleć o tym, że bóg miałby być taki jak Lester – bezmyślnie okrutny, bez moralności, bez jakichkolwiek zahamowań. I jeszcze jedno, rzecz chyba najbardziej przerażająca, co jakiś czas dowiadujemy się, że ktoś taki jak Lester Ballard żyje gdzieś blisko nas.
Stworzeni na obraz i podobieństwo…
