Świat jest matematyką – „Liczby Charona” Marka Krajewskiego

Ostatnia książka Marka Krajewskiego posiada jedną, ale za to bardzo poważną wadę, zdecydowanie zbyt szybko się ją czyta. Krajewski stał się rzemieślnikiem najwyższej klasy, jego prozy się nie czyta, ją się pochłania. Stworzeni przez niego bohaterowie zostali opisani w taki sposób, że mam wrażenie jakbym spotkał ich osobiście. Bogate opisy, zwłaszcza kolejnych potraw, w których lubuje się autor, sprawiają, że można poczuć się głodnym. No i Lwów, aż trudno uwierzyć, że Krajewski zna to miasto jedynie ze swoich kilku wizyt w nim oraz za sprawą studiów nad jego topografią. Czytając „Liczby Charona” mamy wrażenie, że autor spędził w nimi całe życie. Wielkie uznanie należy się także Krajewskiemu, za oddanie klimatu przedwojennego Lwowa, z niezwykłą gwarą używaną przez Lwowiaków, z zaznaczeniem zróżnicowania, mieszkającej tam społeczności, autor ukazał nam wielokulturowe bogactwo perły Galicji, które wpłynęło na siłę i niezwykłość tego miasta.

Z wielkim żalem rozstałem się z Breslau i Ebehardem Mockiem, ale „Liczby Charona” przekonały mnie do Edwarda Popielskiego, który w coraz mniejszym stopniu przypomina mi swojego wrocławskiego odpowiednika. W tej książce poddany został on straszliwym próbą, jak utrata pracy, majątku i wyniszczająca miłość. W „Liczbach” wątek kryminalnym jest jakby tylko tłem do opowieści o Popielskim, człowieku zmagającym się z kolejnymi nieszczęściami, opowieści o ludzkim upokorzeniu, upadku i walce z przeciwnościami. No i jeszcze jedna rzecz, książka ta zainteresowała mnie Lwowem, miastem, które jest mi całkiem obce. Nie mam z nim żadnych związków rodzinnych, a co za tym idzie sentymentalnych I chociaż zdaję sobie sprawę z tego jak ogromne znaczenia miało ono w przeszłości dla Polski, to do tej pory pozostawało mi ono całkowicie obojętne. Krajewski wzbudził we mnie jednak zaciekawienie Lwowem, przez niego zaczęła we mnie kiełkować myśl, by w przyszłości tam zawitać, by móc doświadczyć tego miasta.

W „Liczbach Charona” spodobał mi się jeszcze jeden zabieg autora tej książki. W kryminalną intrygę wplótł on również matematyczne zagadki. Niestety, dla takiego matematycznego laika jak ja okazały się one zbyt trudne, chociaż z drugiej strony bardzo fascynujące. Kto wie, może i ten wątek zrodzi we mnie potrzebę głębszego zaznajomienia się z tą tematyką.

Powrócę jeszcze do tego, od czego zacząłem. Książka ta jest zdecydowania zbyt krótka, czyta się tak dobrze, że nagle z zaskoczeniem dostrzegamy, iż dotarliśmy już do jej końca. A teraz będzie trzeba czekać rok na kolejną. Z pewnością właśnie w tych dniach pan Krajewski doszlifowuje następny tom, który niestety ukarze się dopiero późną wiosną przyszłego roku. Pozostaje życzyć mu, by kolejna lwowska opowieść była przynajmniej tak udana jak „Liczby Charona”.


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s