Popsuty trybik

Mijają już dwa tygodnie od powrotu do pracy, a ja nadal nie potrafią się przyzwyczaić. Czuję się jak popsuty trybik, który nie chce się obracać, i chociaż wciąż to robi, to z całych sił próbuje się zatrzymać. Już samo poranne wstawanie, błyskawiczny spacer z psem, szybkie śniadanie i jazda do pracy, zniechęcają mnie do czegokolwiek. Chyba tylko ładna pogoda, błękitne niebo, zieleń, ciepło i ptaki, sprawiają, że potrafię się jeszcze uśmiechnąć. Ciągła walka z tym, co i tak jest konieczne bardzo mnie wyczerpuje, tak, że wieczorem, kiedy pozostaje mi jeszcze kilka godzin wolnego czasu, nie mam już kompletnie sił. Po prostu padam, zasypiam nad książką, przed komputerem, czy oglądając film. A najgorsza jest świadomość tego, że nie mam wyjścia i muszę się dostosować, machiny nie zatrzymam. Jeśli dłużej będę stawiał opór, ona po prostu mnie zgniecie. Na moje miejsce wstawi się inny trybik, nowy, pełen zapału, który będzie pracował zgodnie z rytmem tej maszynerii. Niestety, myśl o tym, że jestem tylko trybikiem, niechęć do pracy i świadomość tego, że nie ma innego wyjścia, napawa mnie jeszcze większą wściekłością, wzbudza we mnie rosnący sprzeciw. Nie ma jednak innego wyjścia. Trzeba mocno zacisnąć zęby, oddzielić dwa światy i robić to co konieczne, najlepiej jak to tylko możliwe.



Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s