Z nadejściem wiosny wiązałem ogromne nadzieje. Myślałem, że gdy tylko eksploduje zielenią ogarnie mnie twórcza moc. Niestety, choć zaczyna być zielono, to kolor ten jest jakiś przygaszony. Świat spowiła szarość, niszcząc inne barwy. A do tego wciąż ten wiatr, silny i bardzo chłodny. Zacząłem pogrążać się w jakimś wewnętrznym marazmie. Nic mi się nie chce, a do tego jeszcze czuję wewnątrz jakąś pustkę. Kiedy siadam przed klawiaturą komputera, by napisać kilka słów, zdaję sobie sprawę, że nie mam kompletnie nic do powiedzenia. Czuję się jak skorupa, jestem pozbawiony wnętrza, brak mi treści. Oby tylko był to stan przejściowy, bo trudno uznać stan „zombie” za przyjemny. Na razie cierpliwie czekam, z nadzieją, że już wkrótce wybuchnie prawdziwa wiosna, nie tylko w przyrodzie, ale także we mnie i moje puste wnętrze wypełni się czymś naprawdę wspaniałym.