Właśnie przeczytałem bardzo wciągającą książkę Magdaleny Grzebałkowskiej, „Beksińscy. Portret podwójny”. To biografia Zdzisława i Tomasza Beksińskich. Niezwykłość tej opowieści polega na tym, że o życiu malarza i jego najbliższych opowiadają nie tylko osoby, które dobrze ich znały, ale także on sam. Beksiński, a później także jego syn Tomasz prowadzili audio dzienniki, które autorka wykorzystała, a właściwie zacytowała. Opowieść o Beksińskich, to historia ludzi kompletnie nieprzystosowanych do realiów świata. Naiwny Zdzisław, pełen obsesji, może funkcjonować w nim tylko dzięki oddaniu żony. Jego rozpieszczony, egocentryczny syn, który czuł się jakby został tu rzucony z zupełnie innej epoki, jako jedyny sposób, aby zapanować nad światem, widzi w kolejnych próbach samobójczych, z których ta ostatnia, podjęta 24 grudnia 1999 r. zakończyła się powodzeniem. Obaj bardzo wrażliwi. Na obu czekała straszna śmierć, Tomek popełnił samobójstwo, Zbigniew został brutalnie zamordowany.
Bardzo mocno wciąga mnie świat obrazów Zbigniewa Beksińskiego. Jest mroczny, momentami wręcz przerażający i apokaliptyczny, ale z drugiej strony bardzo fascynujący. Fantastyczny, a jednocześnie bardzo realny. Jest jak krzyk, ostrzeżenie przed światem totalitarnym. Dokładnie tak samo mocno uderzała we mnie muzyka, propagowana przez Tomka w jego audycjach. Wciąż doskonale pamiętam nagrania radiowych audycji, w których promował Bauhaus, Lacrimose czy The Legendary Pink Dots. Jestem w stanie zrozumieć to, co tak mocno go dręczyło i w ostateczności skłoniło do samobójstwa. Był taki okres w moim życiu, kiedy czułem dokładni to samo. Mnie jednak udało się to przezwyciężyć, znalazłem rzeczy, które mnie w tym świecie fascynują, udało mi się zabić smutek, który przez kilka lat straszliwie mnie dręczył.
Książka doskonale napisana, nie mogłem się od niej oderwać. To fascynujący, chociaż dość ponury obraz życia nieprzeciętnej rodziny.