W 1969 r. człowiek po raz pierwszy stanął na Księżycu (chociaż są tacy, którzy uważają, że lądowanie to zostało sfingowane). Następnym krokiem miał być Mars, jednak od grudnia 1972 roku, żaden przedstawiciel naszego gatunku, nie stanął już na jakimkolwiek obiekcie pozaziemskim. Co jakiś czas można usłyszeć o kolejnych pomysłach wyprawy na Czerwoną Planetę, ale jak na razie, od przeszło 40 lat, nikomu nie udało się powrócić na Księżyc, a ogrom kosztów i problemy, które należałoby przezwyciężyć, aby taka wyprawa mogła dojść do skutku jest tak wiele, że chyba nie prędko ktoś się tego podejmie.
Ostatnio wpadła mi w ręce książka zatytułowana „Marsjanin”, której autor Andy Weir, postanowił pokazać, co by się stało, gdyby podczas takiej misji, coś poszło nie tak. Powieść ta, to właściwie opowieść o marsjańskim Robinsonie, czyli amerykańskim astronaucie Marku Watneyu, który nieszczęśliwym zrządzeniem losu utknął na czwartej planecie, naszego układu planetarnego. Gdybym to był ja, z pewnością, podobnie zresztą większość przedstawicieli Homo Sapiens, zginąłbym tam pierwszego dnia. Na szczęście bohater książki to niezwykły nerd, który dzięki temu, że był kujonem, posiadł wiedzę z dziedziny botaniki oraz techniki, co okaże się niezbędne do przetrwania. Autor poddaje swojego zaradnego bohatera, szeregu, momentami wręcz strasznych prób. Wielką zaletą książki są dość szczegółowe wyjaśnienia rozwiązań naukowych czy technicznych, które podejmuje marsjański Robinson by przetrwać. Weir aby napisać tę książkę musiał podjąć olbrzymi wysiłek, by zgromadzić wiedzę z tak wielu dyscyplin naukowych i technicznych (biologia, fizyka, chemia, geologia, astrofizyka, informatyka, matematyka, inżynieria kosmiczna i kilka innych), a później jeszcze połączył to z wciągającą fabułą i humorem, a dzięki stworzeniu interesującego bohatera, powstała naprawdę fascynująca książka.
Interesująca jest też sama historia publikacji tej książki. Okazuje się, że wszystkie wydawnictwa, do których trafił skrypt powieści, uznały ją za mało interesującą. W końcu Andy Weir postanowił opublikować ją samodzielnie, zamieszczając jej kolejne odcinki w sieci. Okazało się, że spotkała się ona z wielkim zainteresowaniem i w końcu znalazło się wydawnictwo, które postanowiło ją wydać. Sukces książki w Stanach był naprawdę spory, a obecnie Ridley Scott, pracuje nad jej ekranizacją. „Marsjanin” to dobry przykład na to, żeby walczyć o swój, jeśli tylko uważamy, że to co stworzyliśmy jest dobre, zawsze istnieje szansa, że uda się osiągnąć sukces.