Cixin Liu, Piorun kulisty

Książka Piorun kulisty jest dowodem na to, że fantastyka to tylko opowieści o smokach, czarodziejach, elfach czy innych nieistniejących stworach, które toczą między sobą nieustanne wojny o panowanie nad światem. Cixin Liu w swoich książkach nawiązuje do najlepszych czasów gatunku, kiedy to poprzez fantastykę popularyzowano naukę, przedstawiając teorie naukowe, a nawet, pozwalano sobie na wymyślanie nowych rozwiązań, których ze względów technicznych nie można stworzyć, a które po kilkudziesięciu latach powoli stają się naszą rzeczywistością. Fantastyka, to także rozważania na temat wpływu zmian technologicznych na człowieka i społeczeństwo. I tak też jest w tej książce, w której główni bohaterowie starają się zgłębić tajemnicę pioruna kulistego, oraz znaleźć dla niego zastosowanie militarne. Znajdziemy tu sporo fizyki, ale przedstawionej w sposób bardzo jasny. Cixin Liu stara się także pokazać niebezpieczeństwo wynikające z wykorzystanie w wojsku nowych technologii. Z pewnością książka ta daleka jest od wspaniałej, epickiej wręcz trylogii Wspomnienie o przeszłości Ziemi, ale i tak warto poświęcić na nią swój czas.
Marek Krajewski, Dziewczyna o czterech palcach

Nie jestem wielkim fanem cyklu powieści o Popielskim. Może wynika to z tego, że nie posiadam lwowskich sentymentów, a i sama postać głównego bohatera wydaje mi się być kopią Mocka. Więc kiedy wrzuciłem do czytnika najnowszą powieść Marka Krajewskiego, zrobiłem to bez większego entuzjazmu. Czułem się nawet lekko zawiedziony, że wrócił on do swojego lwowskiego cyklu. Ale ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu książka dosłownie mnie wchłonęła. Dwa dni potrzebowałem, żeby przelecieć przez przeszło 400 stron tekstu. Krajewski odszedł nieco od kryminału i stworzył dosyć interesującą powieść szpiegowską. Wyprowadził także swojego bohatera ze Lwowa. Akcja Dziewczyny o czterech palcach toczy się na Polesiu, w Warszawie i Gdańsku. Brak tutaj przeintelektualizowanych teorii filozoficznych, za to mamy szachy, które stały się częścią intrygi. A do tego Popielski zostaje uwikłany w niezwykle ważne wydarzenia historyczne, wspomnę tylko, że część akcji toczy się w grudniu 1922 r., który był dosyć tragiczny dla naszego kraju. I chociaż intryga nie jest jakoś specjalnie skomplikowana, to z ogromną przyjemnością dałem się wciągnąć wyobraźni pana Marka. Nie jest tak krwawo, brudno jak w poprzednich powieściach, ale wciąż jest bardzo ciekawie. Książka w sam raz na deszczowe, wiosenne wieczory, jakich ostatnio mieliśmy sporo. A jesienią Marek Krajewski wyda kolejną część przygód Mocka, więc będę mógł zanurzyć się w moim ukochanym Wrocławiu.