Krótko o… płytach cz.11

Slipknot – We Are Not Your Kind

To mocny, bardzo zróżnicowany i jak to u chłopaków z Iowa, dosyć szalony album. I chociaż jak słyszałem, prawdziwy fan metalu omija Slipknota z daleka, ja od ukazania się tego krążka sięgnąłem po niego już kilkanaście razy. I wciąż mi się bardzo podoba. Zwłaszcza sekcja rytmiczna i wokale w momencie, kiedy stają się chrapliwe, krzykliwe, po prostu brudne. No i samo brzmienie płyty. Trzeba tylko pamiętać, aby mocno podkręcić głośność a wówczas powala.

Killswitch Engage – Atonement

Killswitch Engage, jeden z najważniejszych zespołów grających metacore, wydał niedawno swoją ósmą płytę. I jest to piekielnie dobry album. Mocny, szybki, chwilami czerpiący z trashu. Zresztą, w jednym z utworów (The Crownless King) pojawia się Chuck Billy, wokalisty Testamentu. Mamy tutaj nie tylko metalową napierdalankę, są także chwile spokojniejszego, melodyjnego grania. Słuchając tej płyty można poczuć, jak zaczyna rozpalać się w nas siła, która rośnie, by zamienić się w eksplozję mocy, dzięki której możemy stanąć przeciw całemu światu.

Tool – Fear Inoculum

13 lat musieliśmy czekać na tę płytę. Co jakiś czas pojawiała się informacja, że panowie z Tool’a mają właśnie wejść do studia, po czym okazywało się, że nic z tego. No i w końcu w ostatnich dniach sierpnia ukazała się Fear Inoculum, jedna z najbardziej wyczekiwanych płyt w historii gitarowego grania. No i zaczęło się. Oczekiwania były tak ogromne, że spora część fanów poczuła się totalnie rozczarowana. Pewnie spodziewali się jakiejś rewolucji, tego, że Tool ponownie wyznaczy zupełnie nową drogę w historii metalu. A za miast tego dostali… no właśnie co? Dostali 100% Tool’a. Tak jak bym nie obraził się, gdyby Metallica wydawała płyty, które przypominają Master of Puppets, tak kompletnie nie przeszkadza mi to, że Maynard James Keenan i spółka, nagrali płytę w stylu, który wypracowali sobie na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Fear Inoculum to dla mnie jedna z najlepszych płyt tego roku, a co tam, to jeden z najważniejszych albumów dekady. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz zupełnie odleciałem słuchając muzyki. A tak właśnie miałem podczas sesji z ostatnim Tool’em.  To nie tylko świetne kompozycje, ale powalające brzmienie, idealne zgranie poszczególnych muzyków i rewelacyjna perkusja. Danny Carey pokazał, że jest jednym z najlepszych bębniarzy na świecie.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s