
Przed tygodniem ukazała się nowa płyta jednego z najwybitniejszych muzyków, który już od blisko sześćdziesięciu lat, poprzez swoją twórczość komentuje otaczającą nas rzeczywistość. Często dość dosadnie, bardzo szczerze i trafnie, za co zresztą cztery lata temu został doceniony przez Komitet Noblowski. Rough and Rowdy Ways to 39 autorska płyta w dorobku Boba Dylana i mam nadzieję, że nie ostatnia. Bo przecież Dylan dożyje przynajmniej setki. I jak zwykle możemy znaleźć tu wiele odniesień do aktualnych problemów. Jak w opowieści o śmierci Kennedy’ego, czyli prawie 17 minutowym Murder Most Foul, w którym mówi o tym, że za spust pociąga jeden człowiek, ale to społeczeństwo stwarza warunki, które do tego doprowadzają (zabójstwo Narutowicza, dr Kinga, Floyda czy Adamowicza). A mógłby Dylan siedzieć sobie w blasku dotychczasowych dokonań, popijając firmowaną przez siebie whisky o nazwie Heaven’s Door. Zamiast tego daje nam godzinę i dziesięć minut doskonałej muzyki, połączonej z fantastycznymi tekstami. A do tego jeszcze ten niesamowity głos. Uwielbiam! Wwierca się głęboko w umysł, ale potrafi także ukoić. I chociaż odnalazłem tutaj kilka fragmentów, które mogłyby świadczyć, o tym, że Dylan zaczyna się z nami żegnać, to wierzę w to, że jeszcze wielokrotnie usłyszymy ten chrapliwy wokal wypowiadający prawdę o naszym świecie.