
Wczoraj rozpoczęła się astronomiczna, a dziś kalendarzowa wiosna, ale jakoś nie specjalnie ją dostrzegam. Minusowe temperatury, brak słońca, a chwilami śnieg. Do tego ptaki całkowicie ucichły, a dzikie gęsi jednego dnia lecą na północ, następnego na południe. Po niemal upalnej końcówce lutego myślałem, że to już koniec zimy i teraz będzie tylko lepiej. Pogoda jednak znów sobie zakpiła z moich zachcianek. A morze trzeba jak w dzieciństwie zrobić z jakiś gałganów marzannę i ja spalić, utopić albo zakopać? Mam nadzieję, że to już ostatnie podrygi zimy i już niedługo leżąc na soczyście zielonej trawie, w promieniach słońca zapomnę o zimnie i niekończącej się szarówie.
Nie tak szybko z prawdziwą wiosną, bo kalendarzowa nie liczy się z mrozem i śniegiem. Holendrzy twierdzą, że polska wiosna zaczyna się 16 maja, bo wtedy przymrozki już nie straszą.
Serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba