
Tym razem dwie książki nagrodzone Bookerem (The Man Booker Prize for Fiction). Pierwsza z nich otrzymała tę prestiżową nagrodę w 2020 roku. Druga została wyróżniona jej międzynarodową wersją, czyli International Booker Prize w 2021 roku. Obie książki bardzo ciekawe.
Douglas Stuart, Shuggie Bain

Shuggie Bain to wspaniale napisana i świetnie przetłumaczona powieść, której akcja toczy się w biednych dzielnicach Glasgow w latach 80-tych. Wielka Brytania zaczęła rezygnować z wydobycia węgla. Ludzie tracą pracę, często także motywację do życia, pogrążają się w nałogach. Wszystko to widzimy oczami małego chłopca, który swoją wrażliwością znacznie różni się od rówieśników. Shuggie wierzy, że jego matka jest dobrą osobą i w końcu zgodnie z licznymi obietnicami przestanie pić. Myślę, że jest to powieść bardzo uniwersalna. Jej akcja mogłaby się toczyć w Zagłębiu Ruhry, francuskim Zagłębiu Północnym, czy na Górnym Śląsku. Dokładnie te same problemy społeczne pojawiły się tam, gdzie zaczęto likwidować główną gałąź przemysłu, dzięki której żył cały region. Taka sama beznadzieja, wściekłość, rozgoryczenie, upokorzenie i podobne sposoby radzenia sobie z nimi. To książka o trudnym dorastaniu, samotności, miłości i o tym, że nadzieja umiera ostatnia. I chociaż nie stanowi ona zbyt łatwej lektury. Pełna ciężkiego węglowego pyłu a do tego jeszcze dość dołująca to z pewnością jest jedną z lepszych współczesnych powieści jakie czytałem w ostatnim czasie.
David Diop, Bratnia dusza

W wojnie nie ma nic romantycznego. Bo wojna nie jest heroiczna ani piękna. Wojna to okrucieństwo, strach, potworny ból i śmierć. Wojna wyzwala w człowieku najgorsze instynkty. I między innymi o tym jest niewielka książka (144 strony), której autorem jest David Diop. To opowieść o pochodzącym z Senegalu młodym żołnierzu, który znalazł się w armii francuskiej walczącej w I wojnie światowej. To właśnie jego oczami oberwanemu zmagania w okopach Europy Zachodniej, podczas wojny, która kompletnie mieszkańców Afryki nie dotyczyła. Mamy tu obraz szaleństwa wyzwolonego przez śmierć najbliższego przyjaciela. Jednak wojna to tylko część książki. Później zmienia się ona w jakiś rodzaj realizmu magicznego, przenosząc czytelnika do Afryki. I tu w przeciwieństwie do brutalnej pierwszej połowy książki, mamy wciągającą przypowieść, która pokazuje nam Senegal początku XX wieku, miejsce, które pewnie już nie istnieje, zmiecione przez schyłkowy kolonializm, zimną wojnę i postkolonializm. Książka wciąga, a jej niewielki rozmiar sprawia, że błyskawicznie się kończy. I tylko z tym jej zakończeniem mam mały problem. Nie do końca wiem o co chodzi. Cóż, trzeba będzie do tego powrócić i to przepracować.