W grotowickim lesie (las w pobliżu dzielnicy Opole – Grotowice), znajduje się tajemnicza mogiła. Czas zatarł napis wyryty na kamieniu, można się jednak domyśleć, że wypisano tam czyjeś imię i nazwisko. Za to dobrze widoczna jest data 1881 – 1904. Przez lata palono tam znicze, co jakiś czas ktoś kład przy kamieniu kwiaty. Kiedyś nawet znalazłem tam wyrzeźbione z brzozy „świeczki”. Kiedy się tam ostatnio wybrałem, inskrypcja na kamieniu została odnowiona, a w pobliżu ustawiono tablicę, na której napis w języku polskim, angielskim i niemieckim głosi:
„ Pomnik upamiętniający wybitnego leśnika niemieckiego Hugo von Ehrensteina, nadleśniczego pruskich lasów państwowych. Hugo von Ehrensteina w latach 1881 – 1904 pełnił obowiązki nadleśniczego Nadleśnictwa Grudzice (obecnie Nadleśnictwo Opole). (…)
Czas zatarł nie tylko napis na kamieniu, ale również w ludzkiej pamięci. Powszechnie błędnie uważano, iż głaz postawiono w miejscu tragicznej śmierci leśnika, który zginął z ręki kłusownika. (…)”
Przekonanie, że miejsce to związane jest z odległą tragedią było niezwykle silne. Ja sam taką informację otrzymałem od leśnika, który tam pracował. Jak się okazuje, pamięć ludzka jest bardzo zawodna, ale za to wyobraźnia niczym nie ograniczona. Skoro nikt nie pamiętał, dlaczego w środku lasu postawiono wspominany głaz, ktoś na podstawie tajemniczych dat stworzył własną wersję, o podstępnie zamordowanym, młodym leśniczym, która została przyjęta jako oficjalna. Powstawanie tego typu legend uzupełniających pewne braki w ludzkiej wiedzy jest dość ciekawe. Skąd się biorą, kto jest ich autorem? Zazwyczaj nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić. Chyba najciekawszym rodzajem tego typu legend, są tak zwane legendy miejskie. Najsłynniejszą polską legendą tego typu, były krążące w czasach PRL opowieści o czarnych wołgach, jeżdżących po ulicach polskich miast i porywających ludzi. Co ciekawe, ta legenda żyje do dzisiaj, tylko, że wołga zamieniła się w BMW z zaciemnionymi szybami. Wspólnym mianownikiem tego typu opowieści, jest ich anonimowość, są zazwyczaj dość prawdopodobne i dotyczą ważnych spraw w życiu człowieka i mają sensacyjny wydźwięk. Dzięki internetowi i telefonom komórkowym, miejskie legendy dosyć szybko się rozpowszechniają i często trudno jest sprawdzić ich autentyczność. Zjawisko legend miejskich jest szczególnie rozpowszechnione w Stanach i na Wyspach Brytyjskich. U nas jest ich znacznie mniej, chociaż być może lokalnie pojawia się częściej. Jak słynna opowieść z Opola, kiedy to rzekomo w jednym z centrów handlowych nieznani mężczyźni porwali dziewczynkę i dla niepoznaki ogolili ją na łyso oraz przebrali w jakieś łachmany, żeby łatwiej ją wyprowadzić ze sklepu. Kierownictwo, poinformowane przez przerażonych rodziców, nakazało zamknięcie centrum i poszukiwania dziewczynki. Jak się okazało, sytuacja, w której zarządzający sklepem zdecydowało się zamknąć kilkaset osób, nigdy nie miała miejsca. Kto wie, lokalnie podobnych opowieści może pojawiać się znacznie więcej.
Kilka ciekawych legend:
-
Amerykańskie małżeństwo w piwnicy niedawno kupionego domu, znajduje kilka beczek z winem. Uradowani z niezwykłego spadku po poprzednich właścicielach, zaczynają kosztować zawartość jednej z beczek. Dosyć szybko beczka została opróżniona, choć jej ciężar nadal pozostawał znaczny. Po rozpiłowaniu beczki, która miała posłużyć jako doniczka na kwiaty okazało się, że znajdują się w niej zwłoki mężczyzny. – jest to jedna z najstarszych legend miejskich, funkcjonujących w Stanach w przeróżnych konfiguracjach.
-
Panna młoda postanawia udać się na solarium by nieco się opalić przed planowanym ślubem. Niezadowolona z efektu, naświetla się kilkakrotnie. Wkrótce po powrocie do domu umiera. Sekcja zwłok wykazuje, że jej wnętrzności w wyniku kolejnych prób opalenia się po prostu się ugotowały, a skórę przed spaleniem ochroniła ogromna ilość kremów do opalania.
-
Po atakach z 11 września coraz częściej zaczęły pojawiać się opowieści o skruszonych terrorystach, którzy ostrzegają przed kolejnymi zamachami. Jedną z popularniejszych była opowieść o Afgańczyku, narzeczonym pewnej Amerykanki, który ostrzegł ukochaną, by pod żadnym pozorem 11 września nie korzystała z transportu lotniczego, oraz zrezygnował z wszelkich zakupów w centrach handlowych w dniu 31 października. Opowieść ta pojawiła się niedługo po atakach na WTC i wywołała w końcu października 2001 r, prawdziwą panikę.
-
Znacznie więcej podobnych opowieści, często przynajmniej z pozoru bardzo prawdziwych znaleźć można na stronce.
I można wierzyć bądź nie w krokodyle żyjące w kanałach Nowego Jorku, które wyrosły ze spuszczanych w toalecie, przez hodowców – amatorów, małych gadów, ale ja na własne oczy widziałem żółwia pływającego w dawnej fosie, na wrocławskim Podwalu.
Czarna Wołga