I jeszcze z jednym „znaleziskiem” kojarzyć mi się będą minione wakacje. Tym niezwykłym odkryciem, jest serial „Alfred Hitchcock Przedstawia”. Nie żebym go nie znał, ale poza kilkoma odcinkami, które kiedyś przypadkowo obejrzałem, jakoś nigdy wcześniej nie miałem okazji się weń zagłębić. Tego lata jednak, serial firmowany nazwiskiem brytyjskiego mistrza suspensu, stał się ważnym i cennym towarzyszem naszych wyjazdów. Kolejne odcinki serii, wypełniały nam wieczory po powrocie z gór. Zmęczeni fizycznie, ale wciąż głodni wrażeń, klasycznym serialem zaspakajaliśmy to pragnienie. Filmy wchodzące w skład serii, były raz lepsze innym razem gorsze, ale zawsze dość ciekawe. W całym serialu najlepsze okazywały się komentarze Hitchcocka. Jak sam zapowiedział, w pierwszym odcinku: pojawia się na początku filmu by wyjaśnić tytuł tym, którzy nie potrafią czytać, na końcu zaś po to, by wytłumaczyć, o czym opowiadał film, tym, którzy tego nie zrozumieli. W swoich komentarzach pokazał ogromne poczucie humoru. Drwi z samego siebie (autoironia, cecha, której powinniśmy się nauczyć od Brytyjczyków). Bawi się z widzem, licząc na jego inteligencję, a do tego jeszcze często drwi ze sponsorów, dziś chyba nikt na to by sobie nie pozwolił. Właściwie, można by oglądać same komentarze Hitchcocka. Często zdarza się, że są one znacznie lepsze od samego filmu.
Filmy, które rozpoczyna pojawienia się Alfreda Hitchcocka, będą mi się już zawsze kojarzyć nie tylko z latem, ale także z przepyszną sałatką z tuńczyka, autorstwa mojej żonki, którą wielokrotnie spożywaliśmy właśnie podczas ich oglądania.
„Alfred Hitchcock przedstawia” to przeszło 360 filmów, których tylko niewielką część udało nam się do tej pory obejrzeć. Będzie on nam towarzyszył jeszcze przez wiele miesięcy przypominając wspaniałe lato 2012.