Kiedy dziś o poranku wyjrzałem przez okno, na widok kilkucentymetrowej warstwy białego puchu, w myślach wyrwało mi się szpetne przekleństwo. Zaczęło się. Nic już nie odwoła zimy. I znów czekają nas problemy z dojazdem do pracy, ciągłe zimy i wzrost wydatków na ogrzewanie.
Gdy jednak wyszedłem z psem na poranny spacer, zapomniałem o tym wszystkim. Patrząc na oszałamiającą, szczerą radość mojej psiny, spowodowaną nagłym pojawieniem się śniegu, trudno było myśleć o złych stronach zimy. Przez chwilę miałem wrażenie, że Megi zwariowała. Skakała, w szaleńczym tempie robiła wiraże w śniegu, by przez chwile się w nim potarzać, a później sprintem biec przed siebie. Przez krótką chwilę miałem ochotę do niej dołączyć. Nie przepadam za zimą, ale może nie będzie tak źle. Oby tylko nie było jak podczas poprzedniej, trzy miesiące bez słońca. Wówczas trudno jest wytrzymać a w głowie zaczynają się dziać dość nieprzyjemne rzeczy.
Później wyszło słońce i stopiło śnieg. Teraz, przynajmniej do kolejnych opadów, zima ustąpiła.
Inne niesamowite zdjęcia śniegu znajdziecie tutaj