Francis Underwood, główny bohater serialu „House of Cards”, genialnie zagrany przez Kevina Spacey”ego, to postać fascynująca, wręcz hipnotyzująca widza i do szpiku kości zła. Underwood, wraz ze wspierającą go żoną (Robin Wright) jest współczesnym spełnieniem idei Machiavellego. Ma jasny cel, którym jest władza i zrobi wszystko, aby go osiągnąć. W filmie jesteśmy świadkami politycznej wojny rozgrywanej przez głównego bohatera, momentami jednak, kiedy Spacey zwraca się bezpośrednio do nas, komentując zza czyiś pleców swoje postępowanie, ze świadka stajemy się jego powiernikami i wówczas już należymy do niego. Przez większość czasu trzymałem kciuki, chcąc aby Underwoodowi się udało, stając się jego cichym wspólnikiem. I nie zrażało mnie, że powoli odkrywane są kolejne fragmenty, jego mrocznej natury. Spacey wykreował „bestię” doskonałą. Drugi sezon „Hause of Cards” to prawdziwy serialowy majstersztyk, jaka szkoda, że to zaledwie 13 odcinków.