Jednym z podstawowych praw rządzącym w Hollywood jest „prawo odgrzanego kotleta”. Po co ryzykować inwestycje w coś nowego, niesprawdzonego? Szkoda czasu i środków, skoro można sięgnąć po coś, co już dało zarobić. I stąd tak częste, nowe wersje starych filmów. Gorzej, jeśli te stare ma zaledwie kilka lat. Tak właśnie zrobiono z kolejnym Spider-Manem. Jedynym powodem, dla którego powstał „Niesamowity Spider-Man” jest kasa. Po konflikcie z dotychczasową obsadą, ktoś postanowił ją „odświeżyć” i zacząć całą historię od początku. A żeby film sprzedał się wśród gówniarzy, Piter Parker zostanie przeniesiony do liceum. Nawet efekty specjalne nie były w stanie uratować filmu. Zbyt podobny do pierwowzoru, nie ma szansy na to by powtórzyć sukces Batmana stworzonego przez Christophera Nolana, który przede wszystkim dokonał kompletnej dekonstrukcji opowieści o Mrocznym Rycerzu. „Spider-Man pojawił się przede wszystkim zbyt szybko.
Nie od dziś wiadomo, że historia jest prawdziwą kopalnią pomysłów, że wystarczy się tylko trochę w niej zagłębić, by odnaleźć gotowy filmowy scenariusz . Co się może stać, kiedy zrobi się to bardzo pobieżnie, możemy zobaczyć w filmie „Abraham Lincoln łowca wampirów”. W tej opowieści okazuje się, że jeden z najważniejszych amerykańskich prezydentów, w zemście za śmierć matki, postanawia mordować wampiry, a jego orężem, używanym przeciwko krwiożerczym potworom, jest wielka siekiera. W końcu jednak porzuca rolę łowcy wampirów, zostaje politykiem, a później prezydentem, który jednak zmuszony będzie stoczyć ostateczna bitwę z nieśmiertelnymi, wspierającymi zbuntowane południe, w wojnie secesyjnej. Film ten mógłby się stać natchnieniem dla naszych twórców. Kto wie, może już ktoś pracuje nad scenariuszem porywającej opowieści o Stefanie Czernieckim, który walczy z zalewającymi arcychrześcijańską Rzeczpospolitą, hordami szwedzkich zombie. Ktoś inny wklepuje w swoim komputerze plan przyszłego serialu „Piłsudski pogromca czerwonych wilkołaków”. A może ja sam spróbuje stworzyć opowieść o Wałęsie, który uwalnia Ziemię spod władzy kosmitów. „Abraham Lincoln łowca wampirów”, to film wyjątkowo kiepski i aż trudno mi uwierzyć w to, że producentem tego dziwacznego obrazu jest Tim Burton. I jeszcze, żeby to była komedia, pastisz, ale twórcy tego filmidła bawią się w historię alternatywną, udając, że mogłoby to się zdarzyć na poważnie. Oby takich filmów powstawało jak najmniej.
W ostatnim czasie zdarzyło mi się obejrzeć jeszcze jeden film, który moim zdaniem, nigdy nie powinien powstać, to „S. Darko”. I znów kategoria „odgrzewane kotlety”. W 2001 roku powstał, być może nieco pogmatwany, ale naprawdę świetny „Donie Darko”. Minęło 10 lat i ktoś ubzdurał sobie, że jeśli zrobi dalszy ciąg, to coś na tym zarobi, a jego dzieło, podobnie jak pierwowzór, stanie się kultowe. No i jak się okazało, co z pewnością zaskakujące nie jest, nic z tego nie wyszło. Film zrobiony zupełnie bez pomysłu. Powtórzone, właściwie żywcem przeniesiono z części pierwszej motywy, sprawiły, że wieje straszliwą nudą. Pierwowzór wciągał, z przejęciem zastanawiałem się, co zaraz się stanie. Tu wszystko było oczywiste. „Donie Darko” był filmem zamkniętym i nie potrzebował kontynuacji. Mam nadzieję, że film „S. Darko” okazał się finansową klapą. Za tak nieudane produkcje powinno wyznaczyć się dotkliwą karę.