” Nudzicie nas. Nudzą nas wasze gry i zabawy, wzajemne umizgi, bale i aukcje charytatywne. Wydaje wam się, że żyjecie pełnią wolności, a zachowujecie się jak nędzni dworzanie na zamku ubogiego króla. Plotki, uśmiechy, uprzejmości, obgadywanie, pseudo-afery i niby-konflikty o okruchy. Od lat bez zmian, choć czasem uda się podmienić bohaterów telenoweli.
A kumulacja kapitału trwa.
Nuda.”
Taki wpis można odnaleźć na blogu grupy o nazwie 15W08, która postanowiła walczyć z korporacjami i reklamami. Jej orężem jest wandalizm. Specjalizują się w niszczeniu witryn sklepów oraz bilbordów. I chociaż zgadzam się przynajmniej z częścią postulatów owej grupy, to w sposobie ich działania drażnią mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, słowo „nuda”. Sprawia, że mam wrażenie, że to co robią nie do końca jest wynikiem protestu, próbą sprzeciwienia się korporacjom. Nie oburzają ich metody przez nie stosowane. Działania, które podejmują wynikają przede wszystkim z nudy. A druga rzecz to niszczenie cudzej własności. To zwyczajny, prostacki, zupełnie bezsensowny wandalizm. Należałoby użyć mózgu, aby zrobić coś bardziej konstruktywnego niż mazanie farbą po szybach, czy zrywanie reklam. Na szczęście są i tacy, którzy chcą przy tej okazji wyrazić coś więcej. Przykładem niech będzie przedstawiciel street artu, używający pseudonimu Abramowski, który na celownik wziął sobie seksistowskie bilbordy Axe.
W tym przypadku nie mamy już do czynienia ze zwykłym wandalizmem. Abramowski stara się przerobić istniejące reklamy i w ten sposób wyrazić swój sprzeciw wobec nachalnych reklam tego produktem kosmetycznego. To, co robi Abramowski, wymaga odpowiednich przygotowań. Tu nie wystarczy wypić kilka piw i w nocy podjechać pod znienawidzony sklep, trochę pomazać go farbą i uciec. Sporo czasu trzeba poświęcić na to, by przygotować kolejne fragmenty bilbordu, a i przyklejanie ich w wyznaczonym miejscu, zajmuje znacznie więcej czasu, niż bazgranie sprejem. Dobrze by było, żeby członkowie 15W08, przestali w końcu się nudzić i w swoje działania zaangażowali się na serio, a w ramach dojrzewania, zaczęli sięgać po bardziej konstruktywne sposoby walki z tymi elementami otaczającego ich świata, które najbardziej im nie odpowiadają i wkrótce ulice naszych miast pokryją się bilbordami, które wyrażają zupełnie inne treści (idee) niż te, które miały na myśli zamawiające je koncerny.
W sztuce, zwłaszcza tej ulicznej, wspaniałe jest nie tylko to, że stara się ona upięknić nasze życie, ale również i to, że jest ona doskonałym narzędziem, służącym krytyce otaczającej nas rzeczywistości. A prawdziwi artyści potrafią te dwie rzeczy ze sobą połączyć. I oby takich ludzi było jak najwięcej!