Wszystkim wiadome jest, że Hollywood to maszyna do zarabiania pieniędzy, więc kiedy uda zrobić się film, który spodoba się publiczności, można być pewnym, że wkrótce pojawią się kontynuacje, sequle, requle i inne „…quele”, o klonach, czyli produkcjach bliźniaczo podobnych nie wspominając. Tak stało się z genialną komedią „Kac w Vegas”. Wkrótce pojawiła się część druga, jeszcze w miarę znośna i w końcu, straszliwa część trzecia. Powtarzanie tych samych schematów i bliźniaczych gagaów, nawet najlepszych, w końcu staje się nieznośne. Oglądając ten film odniosłem wrażenie, że jego twórcom już dawno zabrakło pomysłów i postawili na debilizm im durniej, tym śmieszniej. Niestety, to się nie sprawdza i w ten sposób zarżnęli serię. O klonach (zwłaszcza tym polskim), lepiej nie wspominać.
Ostatnio, miałem bolesne nieszczęście oglądać film „47 roninów”. Wielki budżet (przeszło 200 mln. dolarów), ciekawa historia ze sporym potencjałem, egzotyczna sceneria i wyszedł z tego koszmarek. Trailer zapowiadał ciekawy film, trochę fantasy, sporo akcji, samurajowie, spektakularne walki, a w rzeczywistości potworna nuda. Film trwał dwie godziny, a ja po wyjściu z kina miałem wrażenie, że spędziłem w nim pól dnia. Historia straszliwie rozwleczona, przegadana, przez większą część film kompletnie nic się nie dzieje, a kiedy zaczyna się akcja, trwa dosyć krótko. Spodziewałem się patosu, bo do tego historia o honorze, zdradzie i poświęceniu, doskonale się nadaje, niestety, nie znalazłem nawet i tego. Jedynym pozytywem filmu jest jego strona wizualna. Każda scena jest pod tym względem dopieszczona, niestety, nie rekompensuje to rozczarowania, a przede wszystkim potwornej nudy, na jaką narażony jest widz oglądając opowieść o 47 roninach.
Na koniec zostawiłem sobie chyba jedno z największych rozczarowań zeszłego roku, finałowy sezon serialu „Dexter”. Kiedy, kilka lat temu obejrzałem pierwsze odcinki tego serialu, byłem zachwycony, pomysłem. Psychopatyczny, seryjny morderca, który zabija wyłącznie, innych psychopatycznych, seryjnych morderców. Irracjonalne, ale i kuszące, jakże piękniejszym miejscem mógłby być świat, gdyby udało się stworzyć kogoś, kto pozbędzie się tych, którzy temu światu zagrażają. Dla mnie serial powinien skończyć się na 4 serii. To było idealne zakończenie, pomimo tego, że nic nie wyjaśniało, sprawiało, że opowiedziana w nim historia zapętlała się. Później nastąpił niestety dość słaby sezon 5, po którym były jeszcze nieco już lepsze 6 i 7. I właśnie wówczas, ponownie nadarzyła się okazja do tego, by sensownie zakończyć serial. Niestety, dla twórców filmu, ważniejsze było to, żeby na tej historii jeszcze zarobić. Dzięki temu powstała 8, najgorsza seria opowieści o psychopacie Dexterze. Niestety, przyszło mi się zmierzyć z dwunastoma, straszliwie męczącymi odcinkami. Przecież to już było. Wszystko tu było do znudzenia wtórne. A żeby mnie dobić, scenarzyści serialu wymyślili najdebilniejsze zakończenie, na jakie można było wpaść. Finał „Dextera” był żenujący! To doskonały przykład na to jak zniszczyć całkiem porządne dzieło.