Niedawno ukazała się wyczekiwana przez mnie, nowa płyta formacji Strachy Na Lachy zatytułowana „To”. Niestety, płyta straszliwie mnie rozczarowała. Po jej przesłuchaniu w mojej głowie pozostało pytanie „Co To?” Mam ogromny szacunek do twórczości Grabaża, ale „To” co stworzył wspólnie z kolegami chyba jest pomyłką. Może kontrakt wymagał nagranie czegoś, albo pieniądze były im niezbędne by móc pozapłacać rachunki? Już dziwna okładka, skłaniała do ostrożności. Płyta totalnie mnie znudziła. Jest na niej kilka dobrych utworów, tak mniej więcej do połowy, całkiem przyjemnie się jej słucha, ale później zaczyna być coraz gorzej. Mam wrażenie, jakby tych kilka ostatnich kawałków zostało zrobionych na siłę, aby czymś wypełnić miejsce. Zresztą już od jakiegoś czasu można zauważyć, że Grabaż nie ma pomysłów, no bo czemu miały służyć dwie płyty z samymi coverami – no chyba, że chodziło o „łatwą kasę”. Szkoda, bo jego teksty, zwłaszcza pisane dla Pidżamy kiedyś bardzo mi pomogły. Utwory Pidżamy dały mi sporo siły i ułatwiły walkę z dołem, można powiedzieć, że mam mały dług wobec ich autorów. Może to tylko chwilowy kryzys i za rok, albo dwa Strachy wydadzą płytę, która wejdzie do kanonu polskiego rocka. Tego przynajmniej Grabażowi i spółce życzę.
Poniżej najlepszy utwór z płyty „To”. Mam wrażenie, że poprzez ten wpis stałem się jego bohaterem.